Dom dobry

Wczoraj (25.10) wieczorem w  Operze Nova w Bydgoszczy odbył się pierwszy przedpremierowy pokaz filmu „Dom dobry” w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego i z jego obecnością.

Thank you for reading this post, don't forget to subscribe!

Marszałek Piotr Całbecki, wręczając mu Nagrodę Filmową Marszałka Województwa Kujawsko-Pomorskiego im. Poli Negri, dał wyraz uznania dla reżysera, który niewątpliwie należy do grona najznakomitszych twórców we współczesnej historii polskiego kina. To twórca, dla którego sztuka filmowa  jest swoistym dialogiem z nami, widzami. Dialogiem na tematy bardzo ważne,  bardzo często trudne,  ale istotne społecznie,  obyczajowo, historycznie. To jest reżyser i scenarzysta,  którego filmy nie pozostawiają nikogo obojętnym,  które wywołują dyskusję,  bardzo często kontrowersje,  ale przecież o to chodzi w sztuce,  w tym także w sztuce filmowej. To jest reżyser, o którego filmach dyskutujemy, rozmawiamy, one nas czasami bolą,  ale jak się okazuje,  są nam bardzo potrzebne.

Nie inaczej rzecz się ma z filmem „Dom dobry”. Smarzowski pokazuje jak ofiara dostaje pięścią w splot słoneczny, ale tym razem nie chowa się w sobie, nie zwija się, skurczona z bólu, żeby przeczekać, ale szybko wyprostowuje się i mówi: „Dość!” Już dziś, po zaledwie kilku prezentacjach filmu na konkursowych pokazach, prawdziwe ofiary przemocy domowej dziękują Smarzowskiemu za ten film, bo nie muszą już nikomu tłumaczyć przez jakie piekło przechodziły, mówią: idźcie na ten film, my w nim gramy! Te zaś, które jeszcze tego doświadczają – wiedzą, co mają robić, by wyrwać się z kręgu zła. Film pokazuje, że zawsze można przerwać milczenie i odzyskać kontrolę nad własnym życiem.

Wojciech Smarzowski – reżyser i scenarzysta:

O czym jest film „Dom Dobry”? Ja bym się zapytał: „po co”?. Ano między innymi po to, żebyśmy się nauczyli odróżniać konflikt od przemocy. Moje poprzednie filmy, które zawierały przemoc,  miały miejsce 80 lat wcześniej albo kiedyś. To był inny rodzaj przemocy. Ta, o której teraz opowiadam, dzieje się tuż za ścianą. Rozróżnić konflikt od przemocy: To jest bardzo ważne nie tylko dla nas, obserwatorów, ale także dla Policji,  dla sądów, dla służb medycznych. Sądy na przykład kierują się dobrem rodziny, bo jest w niej dziecko i w dobrej wierze stawiają na mediację. Nie rozumieją, że to jest jakaś masakra dla osoby, która jest ofiarą, która musi się przez dłuższy czas spotykać ze swoim przemocowcem  i doświadczać traumy. Dużo czytałem o przemocy w internecie,  potem były książki, potem trafiłem do fundacji, które zajmują się ofiarami przemocy. Zacząłem spotykać się z ofiarami przemocy. Wtedy zaczęła mi się rysować konstrukcja filmu.  Kiedy już ją miałem, wiedziałem, że główną bohaterką będzie kobieta, a nie mężczyzna.

I wiedziałem, że chcę pracować z Agatą Turkot,  że chcę z nią pójść na wojnę po tej samej stronie barykady. Czy w „Domu dobrym” jest coś dobrego?  Oczywiście. Na przykład osoby, które doświadczyły przemocy  już mają ten temat zamknięty, dzwonią do mnie i mówią: Smarzol, ty zrobiłeś happy end, fantastycznie!

Po prezentacji filmu na scenie Opery Nova zasiedli nie tylko reżyser i odtwórcy głównych ról, ale też bydgoscy producenci filmu. Rozmawiała z nimi Grażyna Torbicka. Oto jakie padały wypowiedzi:

Punktem wyjścia dla mnie  było to, żeby zrozumieć strukturę przemocowca,  czyli jak to działa.  Że najpierw jest miłość, motyle w brzuchu. Potem jest jakiś zgrzyt,  potem znowu jest miłość,  potem pierwszy strzał w twarz, kopniak, potem są kwiaty, przeprosiny, a później trudno znaleźć miejsca na ciele, gdzie nie ma siniaków…

Musiałam pokazać, co dzieje się w psychice kobiety, jak się zmienia żyjąc w toksycznym związku. To było dla mnie szalenie ważne,  żeby pokazać pełne spektrum psychiki  mojej bohaterki i to, że w pewnym momencie ta narracja gdzieś się rozjeżdża na dwa tory,  na dwie różne wersje tych wydarzeń: co by było gdyby. Bardzo istotne, również  dla mnie samej, była ta opcja, że granej przeze mnie bohaterce,  udaje się wyrwać z tej przemocowej pętli.

– Ja miałem za zadanie stworzyć tę ścianę, w którą główna bohaterka musi uderzać, być maksymalnie złym człowiekiem, który pastwiąc się czerpie jakąś pożywkę z  manipulacji,  z tworzenia traumatycznego związku. Ale zaraz pomyślałem sobie, że  warto wejść w ten projekt, by zrobić coś dobrego, że  cały sens tego filmu też jest taki,  że możemy komuś pomóc. 

– Moja postać,  Matejskiej, jest też uwikłana w pewien układ. Widzi, co się dzieje, doskonale wie, że dziewczyna jest ofiarą przemocy, ale nic nie może zrobić w tym męskim świecie; uwikłana i zamknięta.  A dodatkowo mnie w tym obrazie bardzo  jakoś tak dotknęło to, że cały czas widzimy coś przez wizjer. Jesteśmy ludźmi, którzy w ogóle nie reagują na to, co dzieje się za naszymi drzwiami. I może właśnie po to jest ten film,  żebyśmy czasami się zainteresowali, co jest za drzwiami,  co jest na klatce. Nie w sposób  wścibski, ale patrząc z czujnością.

– Zauważyliście, że główny bohater grany przez Tomka mówi taką kwestię: mój dziadek bił babcię,  mój ojciec lał mnie, dlatego, ja taki jestem. Jakże często lekceważymy takie wyznanie. A przecież słysząc o łańcuchu przemocy powinna się w nas zapalić czerwona lampka. Jeżeli tak się nie dzieje, przyzwalamy na zło…

Film wchodzi na ekrany 7 listopada.

Tekst i zdjęcia: Stanisław Gazda

Adres mailowy: obiektywnabydgoszcz@gmail.com
Verified by MonsterInsights